środa, 28 marca 2012

Babka majonezowa

Człowiek na urlopie prowadzi zupełnie inny tryb życia. W południe musi być dobra herbatka, a do herbatki kawałek jakiegoś ciacha. Już nie tak ważne jakiego - ważne, żeby było. A że został mi majonez po sałatce warzywnej, wpadłam na pomysł zrobienia babki majonezowej. Przepis znalazłam tutaj. Mniam! Palce lizać. Daję słowo, że gdyby nie to, że obiad był za pasem, zjadłabym sama co najmniej pół keksówki... Polecam!



Składniki:
1/2 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
1 i 1/4 szklanki cukru pudru
4 jajka
3 łyżki majonezu
cukier wanilinowy
1 łyżeczka proszku do pieczenia
sok wyciśnięty z cytryny

Białka ubić na sztywną pianę.Ubijając dodawać kolejno: cukier, żółtka, obie mąki wymieszane z proszkiem do pieczenia, cukier wanilinowy i sok z cytryny. Na końcu dodać majonez i wymieszać. Ciasto wlać do foremki i piec około 45 minut w temperaturze 180 stopni.

To kolejny kawałek, któremu nie mogłam się oprzeć. W tle Puchatek i Prosiaczek.
Towarzyszą mi codziennie przy herbatce :)


wtorek, 27 marca 2012

Rozmowy z Marią Kuncewiczową


Sztuka dialogu była jej bliższa niż sztuka systematycznych pamiętnikarskich notek i notatek” - takie słowa padają we Wstępie do Rozmów z Marią Kuncewiczową.
Chociaż moja ochota na poznanie kolejnych książek tej pisarki nie zmalała, pomyślałam sobie, że na zakończenia Marca z Marią wybiorę nie powieść, nie wspomnienia a rozmowy właśnie.

Na książkę składają się wywiady z Marią Kuncewiczową (czasem także z jej mężem) przeprowadzone na przestrzeni wielu lat, chociaż dominują te z końca lat 70 i początku 80.

Wachlarz tematyczny jest naprawdę imponujący. Mamy rozmowę o recepcji Przymierza z dzieckiem, poruszane jest znaczenie słowa „dom” nie tylko dla samej autorki, ale w ogóle dla człowieka; wraz z panią Marią i jej mężem zwiedzamy Kuncewiczówkę, nie brak wspomnień wojennych.

Źródło zdjęcia
Już na samym początku uderzyło mnie to, że są to rozmowy, w których ani przeprowadzający wywiad ani ten, który go udziela - nigdzie się nie spieszą. Jest czas na zastanowienie się, jest czas na powiedzenie rzeczy ważnych. To prawdziwa rozmowa, a nie zdawkowa odpowiedź na krótkie pytanie.

W Posłowiu Helena Zaworska, która przygotowała wybór tych tekstów napisała: „Gdyby zdecydować się na wydanie wszystkich wywiadów, jakich udzieliła Maria Kuncewiczowa nie zmieściłyby się one w jednym tomie - tak było ich dużo.”

To chyba najlepsza rekomendacja twórczości Marii Kuncewiczowej.





A jako że pozycja lekturowa nietypowa, moja inspiracja będzie nie w pełni biżuteryjna. Nawet najbardziej wciągającą książkę trzeba czasami chociaż na chwilę odłożyć. Wtedy przydatna może się okazać zakładka do książki.





Notatka powstała w ramach projektu Lirael:


I chociaż marzec powoli się kończy, do książek pani Marii będę sięgać z wielką ochotą.

czwartek, 22 marca 2012

Oponki koralikowe

Nie wierzyłam, że można je zrobić. Przymierzałam się długo i w końcu się udało. Jestem z siebie dumna, bo te maleństwa były wymagające i stawiały opór. Może jeszcze powstanie kilka par, bo są urocze. Małe (średnica ok. 3cm) i piękne. Powstały z koralików Toho 11

1. Opaque Rainbow Cherry i Metallic Iris Brown



2. Rainbow Frosted Sapphire



środa, 21 marca 2012

Ciasto ucierane z owocami

Wiosna zaczęła się już wczoraj, więc to najlepszy czas na rozpoczęcie sezonu ciast owocowych. Co prawda, moje owoce nie świeże a z mrożonki, ale mimo wszystko, nie zmienia to faktu, że ciasto...mmm... pyszne. Przepis mam z Moich wypieków.


Składniki:
200 g masła
szczypta soli
160 g cukru
4 duże jajka
200 g mąki pszennej
40 g mąki ziemniaczanej lub 1 opakowanie budyniu śmietankowego lub waniliowego bez cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
600 g dowolnych owoców (np. truskawek, odszypułkowanych i przekrojonych)*

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąkę pszenną, ziemniaczaną, proszek do pieczenia - przesiać, odłożyć. W misie miksera utrzeć masło na puszystą masę. Dodawać cukier, szczyptę soli, dalej ucierając. Wbijać jajka, jedno po drugim, ucierając po każdym dodaniu. Dodać przesiane składniki suche i wymieszać szpatułką, do połączenia się składników. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Przełożyć do niej ciasto, na ciasto wyłożyć owoce. Posypać równomiernie kruszonką.
Piec w temperaturze 175ºC przez około 45 minut.

Kruszonka:
150 g mąki
100 g masła, schłodzonego
50 g cukru pudru

Wszystkie składniki wrzucić do naczynia, szybko posiekać, następnie rozetrzeć między palcami na kruszonkę. Posypać ciasto.

wtorek, 20 marca 2012

Drobiny szydełkowe

Jeszcze w zeszłym roku, kiedy rozpoczynałam przygodę z szydełkowaniem, kupiłam malutkie koraliki miyuki w kolorze soczystej czerwieni i hematytu. Nie namyślając się długo - ponawlekałam na nitkę i... i tu utknęłam, bo nijak nie mogłam sobie poradzić z szydełkowaniem na cienkiej nici. Chciałam zrezygnować, koraliki pospuszczać z nitki i zapomnieć. Ale wtedy A. poradził, by poczekać, bo może za jakiś czas do tego wrócę.
I wróciłam. Co więcej, pełna zapału, zrobiłam od razu dwie bransoletki.


poniedziałek, 19 marca 2012

Bransoletka imieninowa

Któregoś dnia Pani Modigliani pokazała mi swoją bransoletkę modułową, którą kiedyś kupiła. Ale nie była z niej zadowolona, bo kolorystyka była nieodpowiednia. I stąd powstała bransoletka na wymiar i w kolorystyce, która przypadła jej do gustu.



Maria Kuncewiczowa, Gaj oliwny

Pomysł napisania Gaju oliwnego zaczerpnęła Kuncewiczowa z notki prasowej, która ukazała się w 1952 roku. Informacja dotyczyła zamordowania w południowej Francji angielskiej rodziny, ale książka miała być nie rekonstrukcją zdarzeń, ale wizją autorki. Wspominam o tym, bo rzadkie jest w prozie Marii Kuncewiczowej odchodzenie od wątków autobiograficznych.

Całość powstawała przez pięć lat, chociaż sam proces pisania książki trwał osiem miesięcy. Związane było to z tym, że szkic tekstu (po angielsku) zaginął w czasie wyprawy do Stanów Zjednoczonych. Kolejna wersja powstała już w języku polskim.

Gaj oliwny zauroczył mnie swoim tytułem. I tu, już od samego początku czekają na czytelnika pułapki (ja wpadłam we wszystkie z nich):
- gaj oliwny... brzmi sielsko i anielsko;
- bohaterka - mała Pat, która wyjeżdża z rodzicami na wakacje do Francji;
Vincent van Gogh, Gaj oliwny II, 1889
- Prowansja... po niedawnej lekturze książki Rok w Prowansji mam utrwaloną wizję tej krainy jako mlekiem i miodem płynącej;
Czego więc można się spodziewać? Pięknej opowieści rodzinnej? Ciepłej, uroczej i przesiąkniętej przyrodą? Otóż nie.

Wypowiadam się tylko w swoim imieniu, ale przez cały czas miałam wrażenie, że COŚ wisi w powietrzu. Czułam napięcie i czekałam... Bohaterowie zmagają się tu nie tylko ze sobą, ale przede wszystkim z własną przeszłością.
Napisanie czegokolwiek więcej oznaczałoby zdradzenie finału.

Maria Kuncewiczowa w Posłowiu wyjaśnia, że chciała zrozumieć motywy ludzkiego zachowania, tajniki ludzkiej duszy. Czy jej się to udało? Tak naprawdę, niezależnie od tego, ile książek by się na ten temat napisało, nie da się wyjaśnić, dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej.

Refleksyjna lektura.

Moja inspiracja ma z książką wspólny jedynie motyw oliwkowy. :)

Naszyjnik „gaj oliwkowy”:


Oliwkowe kolczyki:

Notka powstała w ramach projektu Lirael:


niedziela, 18 marca 2012

Komplet imieninowy

Ten komplet powstał już dawno, ale musiał swoje odleżeć, żeby w końcu zobaczyć światło dzienne. Zrobiony z koralików Toho 8 z serii silver-lined frosted (black diamond i rosaline). Nową właścicielką została moja ciocia (podobno bardzo się podobało). Dorobiłam jeszcze kolczyki, ale nie zdążyły załapać się na zdjęcie.

Naszyjnik:


Bransoleta:

poniedziałek, 12 marca 2012

Pralka

Pytanie: ile trwa krótki program w waszej pralce? W mojej jest to 15 minut. Wydawałoby się, że krótko... Ale - jak widać - już w latach trzydziestych znane były modele, które prały w przeciągu 5 minut! A pranie było czyste jak śnieg. Czy Wasza pralka to potrafi? Ha!


sobota, 10 marca 2012

Maria Kuncewiczowa, Dni powszednie państwa Kowalskich


Oto państwo Kowalscy. Wpraszamy się do nich bez ich wiedzy i zgody. Podglądamy - co jest w dzisiejszych czasach takie modne i powszednie. Chociaż może to złe słowo, bo nie tyle podglądamy, co podsłuchujemy.
A małżonkowie nie milczą. Przeciwnie. Każdy temat jest dobry do rozmowy, przy czym skrajnie różne charaktery Ireny i Pawła doprowadzają najczęściej do kłótni. Pieprzu i smaczku dodają całości postacie epizodyczne, ale bardzo wyraźne: w tym teściowa, która jest mistrzynią wbijania szpilek w sposób niedostrzegalny acz bolesny. Nie można zapomnieć też o cioci-Jabłoni, która swoją wizytą w domu państwa Kowalskich burzy cały ustalony porządek (swoją drogą, to jeden z moich ulubionych odcinków).
Całość rozgrywa się na przestrzeni 15 miesięcy, każdy z odcinków stanowi samodzielną jednostkę, ale wszystkie łączą się w spójną historię. Nie będę jej opowiadać, bo to trzeba przeczytać :) 

Bardzo podoba mi się poczucie humoru Kuncewiczowej, zmysł obserwacji i umiejętność charakteryzowania ludzi tylko i wyłącznie za pomocą słów, jakie wypowiadają (w książce nie ma żadnych opisów, nie wiemy jak wyglądają bohaterowie, w jaki sposób mówią, jakie są ich emocje). A przede wszystkim podoba mi się aktualność Kowalskich. Moje wydanie jest z 1960 roku, a w radiu powieść nadawana była już w roku 1938. Czy coś się zmieniło? Nadal narzekamy na pracę, pracodawców, kłócimy się z mężami, żonami, a teściowe nadal nie są synonimem miłego.

Krótka próbka tekstowa. Scenka ze szpitala, w którym leżała Irena. W odwiedziny przyszedł mąż:

- Czy podlewasz asparagusy?
- A jakże. Kaktus nawet co dzień na balkon wystawiam, żeby go deszcz dobrze przemaczał.
- Masz babo placek, ależ Pawełku, jak mogłeś? Mówiłam ci przecież, że kaktus tylko raz na tydzień podlewam, on potrzebuje suszy, on zgnije!
- Do licha! Zapomniałem.
- A nie uważałeś, czy pączków mu deszcz nie obtrącił?
- Jakich pączków? Tam były jakieś takie narośle na liściach, poobcinałem, bo to szkodzi roślinie.
- Co? Narośle? Coś ty zrobił, nieszczęsny! To właśnie pąki! Ach, Jezus Maria, Paweł ja nie mogę dłużej tu być, ty mi wszystkie rośliny zmarnujesz, Boże, jak mi gorąco. Daj termometr! Nie, nie ołówek – termometr. 
- Nie rzucaj się tak, na Boga, czego się denerwujesz, nic ci nie zmarnuję, a gdyby nawet, to kupimy nowe kwiatki, asparagusy są teraz po groszu.
- Po groszu? Asparagusy takie jak moje? Pierzaste? No wiesz, aż mnie serce zabolało. (s.209)

I takich smaczków jest więcej: wspomniana wizyta cioci, czy też wszystkie sceny z teściową, odwiedziny przyjaciół.

Kilka lat temu mieliśmy w telewizji „Kasię i Tomka”, którzy bardzo publiczności się spodobali, a byli napisani tak samo jak Kowalscy: sytuacja, wydarzenie lub coś innego staje się tematem rozmowy, a następnie, z każdym kolejnym zdaniem – atmosfera robi się coraz bardziej gorąca...aż do samego finału :)

Bardzo polecam.

Zobowiązałam się do przygotowania jakiejś inspiracji biżuteryjnej. Powinno być łatwo, bo Irena jako modystka na pewno wiedziała, jak się modnie i gustownie ubrać, zresztą Paweł często ją chwali: sprytna taka... żebyś ją zobaczył! Ubrana zawsze jak laleczka, a wszystko razem trzy grosze kosztuje. Gust ma!

Na początku myślałam o kolczykach, ale okazało się, że panna Kocia nie pozwoliła mi uszu przekłuwać. Zdecydowałam się więc na wisiorek winogronowy. Dlaczego winogronowy? Bo dla Ireny jest to swoisty wyznacznik dobrobytu i winogronami właśnie chce karmić dziecko: A właśnie, że ja nie chcę, żeby mojemu dziecku czegoś brakowało! Nie życzę sobie. Jak mnie przez całe dzieciństwo paśli kartoflami, to memu dziecku należą się winogrona. Takie jest moje zdanie.(s.235)

Wisiorek winogronowy, który powstał z kulek obszytych koralikami.



Maria Kuncewiczowa, Dni powszednie państwa Kowalskich. Kowalscy się odnaleźli. Powieść radiowa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1960.

Notka powstała w ramach projektu Lirael


piątek, 9 marca 2012

Wisior z sutaszu

Mama kupiła mi zestaw "Zrób to sam" z materiałami potrzebnymi do wykonania sutaszowego wisiorka. Pierwszy raz miałam do czynienia z czymś takim, więc z ciekawością rozpakowałam cały zestaw. Hm... powiem tak, jeśli ktoś nie wie zupełnie jak się za sutasz brać, ten zestaw za wiele nie pomoże, bo instruktaż polega tylko na tym, że umieszczono zdjęcia, z których za wiele nie wynika.
Może to tylko moje wrażenie, ale wydaje mi się, że ten przykładowy wisior nie został wykonany z jakąś szczególną dbałością o szczegóły.

Nowy wisior Maminy (wykończyłam po swojemu, więc trochę się różni od oryginału) :)

czwartek, 8 marca 2012

Ceramiczny łosoś - naszyjnik

Koleżance bardzo spodobały się ceramiczne pastylki, które miałam ukryte w zapasach i poprosiła o naszyjnik. Ale był warunek - naszyjnik ma być odpowiedni do kreacji zimowych, jak i letnich sukienek.
Może tego nie widać, ale zanim wymyśliłam to, co wymyśliłam - trochę czasu minęło. Na szczęście - wszyscy są zadowoleni z efektu końcowego.


środa, 7 marca 2012

Delikatny torcik

Idealny deser dla tych, którzy nie boją się śmietany (i to nie tylko ze względów kalorycznych:)). Ja się nie boję, gdy zjadam ją w domu. Przepis dostałam od koleżanki z pracy, ale trochę go zmodyfikowałam. Torcik wyszedł delikatny i pyszny. Polecam :)

Biszkopt:
4 duże jaja (lub 5 małych)
cukier waniliowy
1 szklanka mąki (niepełna)
2 budynie (smak według uznania - u mnie waniliowy)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 niepełna szklanka cukru

Oddzielić białka od żółtek. Białka ubijać w misce przez 3 minuty. Po tym czasie stopniowo dodawać cukier i miksować 5 minut. Po tym czasie dodać żółtka i miksować 2 minuty. Wsypać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i budyniami. Wymieszać delikatnie łyżką. Wylać do tortownicy i piec 20-25 minut w 180 stopniach (na złoty kolor).


Do przełożenia:
4 duże jabłka
galaretka agrestowa
300 ml śmietany kremówki
cukier
2-3 łyżeczki żelatyny

Jabłka pokroić w kostkę i lekko przesmażyć w garnku z niewielką ilością wody. Do ciepłych wsypać galaretkę (proszek) i wymieszać. Odstawić do przestygnięcia. Upieczony i przestudzony biszkopt przekroić na dwa krążki. Żelatynę rozpuścić w 1/4 szklanki gorącej wody i przestudzić. Śmietanę ubić z cukrem, dodać żelatynę.
Jeden krążek biszkoptowy posmarować zastygającą galaretką z jabłkami, przykryć drugim krążkiem i posmarować śmietaną. Można udekorować czekoladą. Mniam!


wtorek, 6 marca 2012

Decoupage w odcieniach szarości

Naszyjnik z niewielkich (20-25mm) koralików drewnianych, z wykorzystaniem techniki decoupage. Zrobiony na specjalne zamówienie :)


Krzysztof Koziołek, Święta tajemnica

Cieszę się, że tym razem spotkanie czytelnicze z panem Koziołkiem zakończyło się sukcesem. Sukcesem nazywam fakt, że książka "wciągnęła mnie" i bardzo mi się podobała, bo autor - moim zdaniem bardzo słusznie - pokazuje jak łatwo nam jest rzucać obelgami w innych, nie zastanawiając się wcale nad tym. Czyta się dobrze, chociaż tematyka trudna. Polecam. Notka tutaj.

poniedziałek, 5 marca 2012

Ciasto czekoladowe

Pyszne, wilgotne ciasto pieczone w formie keksowej, które przypomina popularnego murzynka, chociaż nim nie jest. Przepis mam stąd, wprowadziłam małe zmiany. Przygotowanie ciasta zajmuje kilka chwil, więc polecam zwłaszcza wtedy, gdy goście czekają za progiem :) Podaję z moimi zmianami.


Składniki:
230 g cukru
220 g mąki
2 niepełne łyżeczki proszku do pieczenia
8 płaskich łyżek kakao
1 łyżeczka sody
50 ml oleju
200 g kwaśnej śmietany
70 ml wody
2 jajka

Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Keksówkę wyłożyć papierem lub wysmarować tłuszczem. W jednej misce wymieszać składniki suche (cukier, mąkę, proszek, sodę, kakao), w drugiej mokre (jajka - roztrzepane, śmietanę, olej). Połączyć suche składniki z mokrymi, dolać wodę i krótko mieszać. Wylać ciasto do foremki i piec 35-45 minut (do suchego patyczka). Po wyjęciu z piekarnika zostawić ciasto na 10 minut w foremce. Ciasto można polać polewą czekoladową (przyznam, że nie zdążyłam tego zrobić).


Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Kariera Nikodema Dyzmy

Dobrze, przyznaję się. Nigdy nie czytałam "Kariery Nikodema Dyzmy", chociaż wiem, że świetnie się ją czyta. Obiecałam sobie, że na pewno znajdę kiedyś czas na lekturę i nadal sobie obiecuję, ale książka jeszcze poczeka. Tymczasem wysłuchałam "książki czytanej" (jak to niektórzy ładnie określają). Krzysztof Kolberger wspaniały i cały czas nie mogę wyjść z podziwu, jak jeden aktor może wcielić we wszystkich bohaterów i narratora tak, żeby słuchacz nie był znudzony. Ten aktor może, bo słucha się "jednym tchem". Bardzo polecam!



Dodam tylko, że w trakcie słuchania powstał taki oto wąż szydełkowy, z którym mam pewne zamiary, ale jeszcze ich nie zdradzę. Wąż powstał z tych malutkich koralików, które leżą obok szydełka. Nie sądziłam, że zdobędę się na to wyzwanie, bo szydełkowanie jak szydełkowanie (wyszło 110 cm), ale nawlekanie! Nie lubię.



niedziela, 4 marca 2012

Boloński kociołek

Chciałam przygotować coś "po włosku". Żaden przepis nie przypadł mi jednak do gustu, więc - koniec końców - zdecydowałam się na danie proste, sycące i chociaż w nazwie włoskie. Cały czas przyprawianie nie jest moją mocną stroną, ale pewnie to kwestia wprawy. Polecam, bo kociołek bardzo smaczny :) Przepis znalazłam na blogu Aleex i podaję bez żadnych zmian.




Składniki:
500 dag mięsa wieprzowego mielonego
500 dag pieczarek
1 cebula
1 puszka pomidorów bez skórki
700 ml wody
10 dag drobno startego żółtego sera
30 dag surowego makaronu penne
przyprawy: sól, pieprz, szczypta chili, oregano, majeranek, papryka słodka, bazylia lub inne ulubione
mąka krupczatka do zagęszczenia potrawy (opcjonalnie)
olej

Pieczarki obrać, opłukać i pokroić na większe kawałki. Podsmażyć na niewielkiej ilości oleju. Przełożyć do większego garnka. Na tej samej patelni zeszklić pokrojoną w kostkę cebulkę. Dodać do pieczarek. Na tej samej patelni na odrobinie oleju podsmażyć mielone mięso. Smażymy je krótko, cały czas mieszając, tylko do momentu, aż straci zapach i kolor surowości. Przełożyć do pieczarek z cebulką. W większym naczyniu zmieszać: pomidory (jeśli nie lubimy kawałków, warto je zmiksować), wodę, przyprawy. Można dodać łyżeczkę koncentratu. Tę mieszaninę wlać do mięsa, pieczarek i cebuli. Do garnka wsypać surowy makaron. Wymieszać i zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować ok. ½ godziny do miękkości makaronu. Pod koniec gotowania do potrawy dodać drobno starty żółty ser. Jeśli danie nadal będzie zbyt rzadkie, dodać mąkę rozmieszaną z małą ilością zimnej wody. Zagotować całość.

sobota, 3 marca 2012

Zaległe "gorsety"

Te naszyjniki, nazywane przez niektórych zgryźliwie "gorsetami" (:P) od samego początku bardzo mi się podobały. Powstało kilka, każdy w innym kolorze. Dziś pokazuję te, które powstały dawno temu, ale zapomniałam je pokazać. Mam w planie jeszcze jeden tego typu, ale na razie to tylko projekt :)



czwartek, 1 marca 2012

Ciasto drożdżowe dla początkujących

Ten przepis znany jest na pewno wielu osobom. Ciasto drożdżowe bez wyrabiania. Niektórzy twierdzą, że nie ma różnicy w smaku między drożdżowcem takim i wyrabianym. Wydaje mi się, że różnica jednak jest, co nie zmienia faktu, że ciasto jest bardzo smaczne i idealne do popołudniowej herbaty.


Składniki:
10 dag drożdży (rozkruszyć)
1 szklanka oliwy
1 szklanka cukru
1 szklanka mleka
5 jajek (roztrzepać z odrobiną soli)
5 szklanek mąki

Wszystkie składniki dodać kolejno do miski i zostawić na trzy godziny. Po tym czasie wymieszać i wyłożyć na blaszkę. Można dodać owoce i kruszonkę. Piec w 180 stopniach ok. 40 minut (aż do ładnego zrumienienia).


Fioletowy komplet

To trzeci po tym i tym komplecie. Nie mam pojęcia, co w nim jest, że się tak podoba. Mam nadzieję, że to ostatni z tym motywem, bo zaczyna mi już brakować pomysłów :)

1. Broszka


2. Kolczyki


Marzec z Marią

Zgodnie z zobowiązaniem, którego się podjęłam, rozpoczynam miesiąc z prozą Marii Kuncewiczowej. Będzie więc (mam nadzieję) trochę więcej niż zwykle o książkach. 
Pomyślałam sobie (nie wiem, na ile ten pomysł uda mi się zrealizować), żeby do każdego przeczytanego tytułu biorącego udział w "Marcu z Marią" stworzyć element biżuterii lub jakiś dodatek zainspirowany treścią. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.


Cały projekt wymyśliła i przygotowała Lirael.


Zaczynamy :))
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...