sobota, 10 marca 2012

Maria Kuncewiczowa, Dni powszednie państwa Kowalskich


Oto państwo Kowalscy. Wpraszamy się do nich bez ich wiedzy i zgody. Podglądamy - co jest w dzisiejszych czasach takie modne i powszednie. Chociaż może to złe słowo, bo nie tyle podglądamy, co podsłuchujemy.
A małżonkowie nie milczą. Przeciwnie. Każdy temat jest dobry do rozmowy, przy czym skrajnie różne charaktery Ireny i Pawła doprowadzają najczęściej do kłótni. Pieprzu i smaczku dodają całości postacie epizodyczne, ale bardzo wyraźne: w tym teściowa, która jest mistrzynią wbijania szpilek w sposób niedostrzegalny acz bolesny. Nie można zapomnieć też o cioci-Jabłoni, która swoją wizytą w domu państwa Kowalskich burzy cały ustalony porządek (swoją drogą, to jeden z moich ulubionych odcinków).
Całość rozgrywa się na przestrzeni 15 miesięcy, każdy z odcinków stanowi samodzielną jednostkę, ale wszystkie łączą się w spójną historię. Nie będę jej opowiadać, bo to trzeba przeczytać :) 

Bardzo podoba mi się poczucie humoru Kuncewiczowej, zmysł obserwacji i umiejętność charakteryzowania ludzi tylko i wyłącznie za pomocą słów, jakie wypowiadają (w książce nie ma żadnych opisów, nie wiemy jak wyglądają bohaterowie, w jaki sposób mówią, jakie są ich emocje). A przede wszystkim podoba mi się aktualność Kowalskich. Moje wydanie jest z 1960 roku, a w radiu powieść nadawana była już w roku 1938. Czy coś się zmieniło? Nadal narzekamy na pracę, pracodawców, kłócimy się z mężami, żonami, a teściowe nadal nie są synonimem miłego.

Krótka próbka tekstowa. Scenka ze szpitala, w którym leżała Irena. W odwiedziny przyszedł mąż:

- Czy podlewasz asparagusy?
- A jakże. Kaktus nawet co dzień na balkon wystawiam, żeby go deszcz dobrze przemaczał.
- Masz babo placek, ależ Pawełku, jak mogłeś? Mówiłam ci przecież, że kaktus tylko raz na tydzień podlewam, on potrzebuje suszy, on zgnije!
- Do licha! Zapomniałem.
- A nie uważałeś, czy pączków mu deszcz nie obtrącił?
- Jakich pączków? Tam były jakieś takie narośle na liściach, poobcinałem, bo to szkodzi roślinie.
- Co? Narośle? Coś ty zrobił, nieszczęsny! To właśnie pąki! Ach, Jezus Maria, Paweł ja nie mogę dłużej tu być, ty mi wszystkie rośliny zmarnujesz, Boże, jak mi gorąco. Daj termometr! Nie, nie ołówek – termometr. 
- Nie rzucaj się tak, na Boga, czego się denerwujesz, nic ci nie zmarnuję, a gdyby nawet, to kupimy nowe kwiatki, asparagusy są teraz po groszu.
- Po groszu? Asparagusy takie jak moje? Pierzaste? No wiesz, aż mnie serce zabolało. (s.209)

I takich smaczków jest więcej: wspomniana wizyta cioci, czy też wszystkie sceny z teściową, odwiedziny przyjaciół.

Kilka lat temu mieliśmy w telewizji „Kasię i Tomka”, którzy bardzo publiczności się spodobali, a byli napisani tak samo jak Kowalscy: sytuacja, wydarzenie lub coś innego staje się tematem rozmowy, a następnie, z każdym kolejnym zdaniem – atmosfera robi się coraz bardziej gorąca...aż do samego finału :)

Bardzo polecam.

Zobowiązałam się do przygotowania jakiejś inspiracji biżuteryjnej. Powinno być łatwo, bo Irena jako modystka na pewno wiedziała, jak się modnie i gustownie ubrać, zresztą Paweł często ją chwali: sprytna taka... żebyś ją zobaczył! Ubrana zawsze jak laleczka, a wszystko razem trzy grosze kosztuje. Gust ma!

Na początku myślałam o kolczykach, ale okazało się, że panna Kocia nie pozwoliła mi uszu przekłuwać. Zdecydowałam się więc na wisiorek winogronowy. Dlaczego winogronowy? Bo dla Ireny jest to swoisty wyznacznik dobrobytu i winogronami właśnie chce karmić dziecko: A właśnie, że ja nie chcę, żeby mojemu dziecku czegoś brakowało! Nie życzę sobie. Jak mnie przez całe dzieciństwo paśli kartoflami, to memu dziecku należą się winogrona. Takie jest moje zdanie.(s.235)

Wisiorek winogronowy, który powstał z kulek obszytych koralikami.



Maria Kuncewiczowa, Dni powszednie państwa Kowalskich. Kowalscy się odnaleźli. Powieść radiowa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1960.

Notka powstała w ramach projektu Lirael


11 komentarzy:

  1. Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że słusznie uczyniłam kupując kiedyś za grosze "Kowalskich", bo zapowiadają się pysznie. :) Lubiłam "Kasię i Tomka", więc jeśli klimaty są zbliżone, są spore szanse na to, że też zostanę fanką tej powieści.
    Cieszę się ogromnie, że odpowiada Ci poczucie humoru Kuncewiczowej. Ono jest specyficzne, nie wszyscy je dostrzegają i doceniają. Osobiście uwielbiam.
    Twój pomysł na biżuteryjne inspiracje twórczością Kuncewiczowej jest po prostu cudowny! Wisiorek winogronowy mnie zauroczył. Gratuluję pomysłu i wykonania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mnie Kowalscy autentycznie zachwycili i mam nadzieję, że spodobają się także i Tobie :)

      Usuń
  2. Przyznaję, że nie zauważyłam w książkach Kuncewiczowej humoru.
    Recenzja bardzo zachęcająca, a wisiorek śliczny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może nie w każdej książce ten humor objawia się w tym samym stopniu :)

      Usuń
    2. Próbki tekstu zamieszczone w Twojej recenzji są bardzo interesujące. Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać kiedyś "Dni powszednie państwa Kowalskich".

      Usuń
    3. Jeśli będziesz mieć okazję, to polecam. Takich dialogów jest tam więcej :)

      Usuń
    4. Koczowniczko- ta książka może być specyficzna. W kazdym razie potwierdzam- jak Kuncewiczowa chce być zabawna, to potrafi:).

      B- cieszę się, że się spodobało. zawieszka piękności:).

      Usuń
    5. Iza:
      muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej książki po Kuncewiczowej... i sama do końca nie wiem, co mam na myśli:)
      Dziękuję za miłe słowa :))

      Usuń
  3. Przekonałaś mnie! Na pewno przeczytam. Szkoda że nie zajrzałam tu przedwczoraj kiedy się wybierałam do biblioteki... Ale co ma wisieć nie utonie. Dzięki Lirael staję się prawdziwą fanką Kuncewiczowej. To niesamowite jak różnorodne rzeczy napisała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz:) Lirael miała świetny pomysł z przypomnieniem Marii Kuncewiczowej. Znamy ją jako autorkę "Cudzoziemki", a okazuje się, że każdy jej tekst jest godny uwagi. Mój marzec chyba się przeciągnie na kwiecień, a może i na maj:)

      Usuń
  4. 28 year-old Business Systems Development Analyst Travus Murphy, hailing from Madoc enjoys watching movies like "Snows of Kilimanjaro, The (Neiges du Kilimandjaro, Les)" and Netball. Took a trip to Heritage of Mercury. Almadén and Idrija and drives a Ferrari Dino 206SP. inny

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...