Kilka dni temu dzieliłam się wrażeniami z lektury książki
Krzysztofa Koziołka "Miecz zdrady". Niestety albo stety - nie miałam z kim wymienić poglądów, bo okazało się, że pozostałe osoby czytały inną książkę tego autora i bardzo im się podobała. To oczywiście sprawy nie przesądzało i nie zmieniło mojego stosunku do przeczytanej powieści.
Nie powinno tak być, ale u mnie tak jest, że patrzę na książkę przez pryzmat autora. Pan Koziołek umie sprzedać swoje książki (i to dosłownie). Nie wiem, jak to robi, ale ze spotkania kryminalnego wyszłam z podpisanym przez autora egzemplarzem książki (a byli i tacy, którzy kupili wszystko, co zostało wydane).
A było tak:
|
Zaczyna się niewinnie, chociaż rewolwer nie zwiastuje niczego dobrego... |
|
Jest trup, są i ślady, które prowadzą prawdopodobnie na miejsce zbrodni |
|
Dowody w sprawie |
|
Policja zabezpieczyła ślady :) |
|
Krzysztof Koziołek opowiada o polskim kryminale |
|
Moja droga powrotna do domu... Wyobraźnia podsuwała różne scenariusze... |
PS. A teraz wyjaśnienie tytułu postu. Pan Koziołek zdradził, że w jednej z powieści ukrył zagadkę dla uważnego czytelnika. Kto tę zagadkę rozwiąże, będzie mógł wystąpić w kolejnej powieści w charakterze bohatera (niekoniecznie pozytywnego). I jak tu się nie skusić? Byle tylko nie być trupem, który ginie na pierwszej stronie powieści... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz