Powroty do lektur i filmów przeszłości bywają niebezpieczne. Wiadomo - po latach wizja książki czy filmu, który zachwycił jest wyidealizowana i pozbawiona krytycyzmu. Ale bywają powroty radosne, umożliwiające ponowne odkrywanie i zachwycanie się.
I tak właśnie jest z moim "Tajemniczym opiekunem". Moim, bo zasascynowałam się nim na nowo. Pamiętam, że jako dziewczynka żywo przeżywałam losy rudowłosej Judy Abbott. Potem trochę rozczarowałam się książką, zwłaszcza zmianą imienia głównej bohaterki w tłumaczeniu polskim.
I teraz - zupełnym przypadkiem trafiłam na wzmiankę o książce Jean Webster i przypomniałam sobie o tym animowanym filmie.
Udało mi się ponownie obejrzeć cały serial i jestem oczarowana. Świetnie nakreślone sylewtki bohaterek, które wraz z uływem czasu - zmieniają się. No i nie byłoby sukcesu całości, gdyby nie rudowłosa, roztrzepana, radosna, a jednocześnie bardzo wrażliwa Judy. Pewnie, że bajka nie jest doskonała, ale w tym tkwi jej urok. A już pani, która użycza głównej bohaterce głosu, jest bezbłędna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz