O tym, co można zrobić z papierowej wikliny - wiedziałam już od dawna. Patrzyłam z niemałym zachwytem, jakie cuda można wypleść. Najbardziej zaś fascynował mnie efekt końcowy. Kilka miesięcy temu pomyślałam, że może i ja spróbuję tej sztuki? Wydawała mi się trudna i skomplikowana, ale - właściwie, dlaczego nie? Musiało jednak minąć trochę czasu, zazdrość, że wszyscy umieją - a ja nie - urosła do tego stopnia, że nie pozostało mi nic innego jak pochylić się nad sztuką wyplatania.
Pokazuję dziś osłonki na doniczki. To nie pierwsze moje prace, ale wcześniejsze do pokazania nadają się tak sobie. I tutaj widać pewne niedociągnięcia, ale osłonki robiłam w trybie ekspresowym - na prezent.
|
Powstały cztery takie osłonki - większe |
|
I cztery mniejsze - tutaj bez wypełnienia ;) |
|
Zbliżenie... |
|
I rzut oka na wnętrze... |
Wspaniałe! Naprawdę bardzo mi się to podoba! Może w którymś poście udzielisz lekcji wyplatania?
OdpowiedzUsuńTo w końcu jest to trudne, czy nie aż tak? :-)
Pozdrawiam
Dziękuję! :)) Do lekcji wyplatania to mi daleko, bo cały czas sama się uczę, ale w Sieci i na innych blogach jest mnóstwo filmików i zdjęć instruktażowych. Ja polecam inspirello.
UsuńOkazuje się, że nie taki diabeł straszny. Tyle że cierpliwość, czas i sprawne ręce są potrzebne ;)
Dziękuję za odpowiedź (zajrzę tam) i chętnie zobaczę kolejne Twoje prace!
UsuńFajne prace. Uważaj, to wciąga :)
OdpowiedzUsuńTo już wiem :D Wciągnęło mnie dosyć konkretnie i cały czas obmyślam, co by jeszcze wypleść :D
UsuńA na poczcie masz prezencję prezentu
OdpowiedzUsuńZaraz sobie obejrzę
Usuń