Wielkim wyczynem był dla mnie fakt, że nauczyłam się machać szydełkiem i robić sznury szydełkowo-koralikowe. No, ale wiadomo - apetyt rośnie w miarę jedzenie. U MPdoll widziałam takie cudeńka i chorowałam ze złości, że ta technika jest nie dla mnie i nigdy nie zrobię tak pięknych bransoletek.
Kilka tygodni temu podjęłam decyzję - nauczę się! Chęć posiadania takiej bransoletki była tak wielka, że nie myślałam o niczym innym jak tylko o tym, by się nauczyć "jak się robi" ukośniki.
No i nauczyłam się. Nie tak od razu i nie bez bólu i złości. Ale po kolei.
Pokazuję mój pierwszy ukośnik. Wiem, nie jest taki, jak powinien, bo koraliki nie przylegają do siebie tak, jak powinny. Wrócę do tego tematu w najbliższym czasie, bo o ukośnikach jeszcze będzie. Ale jest. Zrozumiałam na czym polega cały sekret! I nie ukrywam, jestem z siebie dumna! :)
Bransoletkę nazwałam wrocławską, bo powstała jako zajęcie uspokajające i zajmujące myśli, gdy większość czasu spędzałam w pociągach do Wrocławia i z powrotem.
Ufff! Udało się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz